
Pamiętam pewną tybetańską przypowieść. Według niej, człowiek pozbawiony uważności jest niczym wóz, którego pasażerowie to pragnienie, konie to mięśnie, a sam pojazd to szkielet.
Świadomość to śpiący woźnica i tak długo, jak pogrążony jest we śnie, powóz będzie ciągnięty bez celu, to tu, to znów tam.
Każdy pasażer chce jechać gdzie indziej, a konie ciągną na wszystkie strony.
Lecz kiedy woźnica pozostanie głęboko przebudzony, będzie mocno trzymał lejce, a poprowadzone konie dowiozą wszystkich pasażerów w odpowiednie miejsce.
W chwili gdy świadomości uda się zjednoczyć z uczuciami, zmysłami, ruchem i myślą, wóz naprawdę przyspieszy na właściwej drodze.